poniedziałek, 7 lutego 2011

Lutowy list do Juniora

Ahoj Maleńki!

To mój pierwszy do Ciebie list :-). Co prawda mówię do Ciebie odkąd stało się jasne, że istniejesz i od tego czasu także piszę o Tobie, ale teraz nadszedł czas by napisać nie tylko o Tobie ale również do Ciebie. Może kiedyś to przeczytasz. A może jak już podrośniesz - mama przeczyta Ci to sama w ramach odmiany pomiędzy jedną a drugą bajką bądź szkolnym opowiadaniem? Wszystko przed nami.

Jest 8.50 rano, poniedziałek. Kolejny lutowy dzień. Pochmurno i zimno. Z nieba spadają pojedyncze płatki mokrego śniegu. Słońca ani widu ani słychu. Ale nie martw się - zanim zdążysz oswoić się ze światem i nauczysz się widzieć go bystrym wzrokiem swych małych oczek - na pewno już zawita wiosna i będzie nam tu wszystkim weselej i słoneczniej. Twój starszy brat Aleksander, który grasując wczoraj do 22.30 teraz nadrabia swoje senne braki - też pojawił się na świecie w lutym. Luty zawsze był dla mnie miesiącem bez większego znaczenia. Nigdy w lutym nie wydarzyło się bowiem w moim życiu nic szczególnego, nigdy z niczym ani nikim konkretnym nie potrafiłam tego miesiąca skojarzyć, nie miałam z tego miesiąca żadnych szczególnych wspomnień, nikt z mojej najbliższej rodziny nie miał w lutym urodzin, imienin ani nie obchodził wtedy znaczących rocznic. Taki sobie zimowy miesiąc, który po prostu mijał jak płynąca, spokojna rzeka, która nigdy nie występuje ze swych brzegów, nie zmienia koryta i nikt nawet nie pamięta jej nazwy. Luty zmienił się jednak dla mnie wraz z narodzinami Aleksa. Wtedy stał się jednym z moich ważniejszych miesięcy w roku. Kiedy na jaw wyszło, że również Ty masz narodzić w lutym - ten właśnie niepozorny dotychczas miesiąc stanął niemal na moim dorocznym piedestale. Bezbarwny luty ubrał się nagle we wszelkie barwy radości. I tak naprawdę wcale nie jest to taki niezauważalny miesiąc. Dowody? Proszę bardzo:

To przecież w lutym obchodzimy słynne Walentynki (które tak w rzeczy samej nigdy mnie zbytnio nie emocjonują - no, ale SĄ bez względu na to, co kto o nich myśli);

Luty zwykle bywa u nas ostatnim miesiącem karnawału;

Drugiego lutego kościół katolicki celebruje Święto Matki Boskiej Gromnicznej, które to oficjalnie kończy kościelny okres Bożego Narodzenia i z kościołów znikają wszelakie dekoracje bożonarodzeniowe oraz przestaje się śpiewać kolędy;

Luty jest najkrótszym miesiącem roku i ma tę niebywałą, właściwą tylko sobie cechę miesiąca przestępnego. Tylko człowiek urodzony 29 lutego może obchodzić urodziny co 4 lata, gdyż tylko co 4 lata taka data w kalendarzu występuje;

Luty to ostatni pełny zimowy miesiąc. Zwykle bywa śnieżny i mroźny (choć w tym roku jakoś niekoniecznie - patrząc za okno...) i obfituje w przysłowia na swój temat, z których najpopularniejsze to chyba "Idzie luty włóż ciepłe buty" oraz "Luty bywa lodem skuty". 

Poza tym, w lutym dzień znacząco się wydłuża i wszyscy powoli myślą już o wiośnie - a zatem jest to miesiąc całkiem optymistyczny, przetykany radosnym oczekiwaniem na ciepłe i kolorowe dni, jakie po szaro-białej zimie są dla wszystkich jak dar z niebios.

Jak więc widzisz Maleńki - przychodzisz na świat w miesiącu wyjątkowym. Zarówno Ty jak i Aleksander nadaliście tym samym sens wszelkim moim lutym :-). 

Mieszkanie już urządziłam na Twoje przybycie. Naharowałam się mały wołek i wydałam sporo oszczędności, by na to przybycie przysposobić nasze przysłowiowe cztery kąty. Łóżeczko kupione dla Aleksa a nigdy praktycznie przez niego nie używane, teraz ma służyć Tobie i od pierwszego Twojego dnia w mieszkaniu będziesz w nim sypiał. No dobra.... czasami będziemy spali we troje - ja, Ty i Aleks. Nie sądzę bowiem, by właśnie teraz Aleks dał się wygryźć ode mnie z łóżka... Tata, niestety będzie musiał się z niego wynieść. Ale z  tatą sprawy mają się jeszcze inaczej. I to też stało się w lutym... A co dokładnie? A tego to jeszcze się dowiesz w swoim czasie, Maleńki. Na razie poproszę Cię o przybycie bez zbędnego zwlekania, co by kąty, pościel i meble na nowo nie nabrały kurzu a matka nie nosiła bez zbędnego powodu pękatej piłki na brzuchu.

Muszę kończyć Malutki. Miałam w głowie setkę innych do przekazania Ci myśli, ale chyba mi się wszystkie poplątały, powypadały z torów, powykolejały i leżą odłogiem na poboczu mojej głowy. Nie mam już teraz siły ani nastroju by je skrupulatnie pozbierać. Jednak - przecież nadal jesteś ze mną jedną częścią i choć każde z nas ma swoją głowę i swoje serce - przenikamy się i odczuwamy nawzajem. Na pewno więc wiesz co się tam we mnie teraz kotłuje.

A ogólnie kotłuje się naprawdę dobrze! 

Do zobaczenia nasz Kochany!

Mama

8 komentarzy:

  1. Ojjjj kochana 4 katki juz uwilas dla Waszego malenstwa , wszytsko przygotowane no i ten list :)) nic tylko czekac na wiesci z porodowki ze juz po wszystkim :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Teraz Elu już naprawdę tylko CZEKAM!

    OdpowiedzUsuń
  3. w lutym, 17 sa moje urodziny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Miło wiedzieć :-) To już niebawem masz święto lutowa Urszulo :).

    OdpowiedzUsuń
  5. No proszę jak luty nabrał sensu w Twoim życiu :)
    Będzie impreza za imprezą :)
    A kiedy Aleks ma urodzinki? i kiedy masz termin porodu?

    OdpowiedzUsuń
  6. Arabelko - Aleks ma urodzinki 23 lutego a termin na malucha - taki wstępnie określony parę miesięcy temu - na 21. Z tym, że od teraz to już każdy możliwy dzień może być "TYM".

    OdpowiedzUsuń
  7. Amisho - bardzo ładny list :). Dla mnie luty też nie ma żadnego ładunku emocjonalnego i zawsze uważałam go za nader ponuracki miesiąc (obok listopada), ale np. w zeszłym roku właśnie w lutym, przyleciała do mnie po raz pierwszy moja siostra - i od razu ten miesiąc stał się pamiętny:).
    My też już czekamy - razem z Tobą na dobre nowiny!

    OdpowiedzUsuń
  8. Pięknie podsumowałaś luty, jakoś sama nigdy o nim tak ładnie nie myślałam ;)
    A ja też jestem z lutego, z tej Gromnicznej właśnie.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Dobre słowo zawsze mile widziane :-).