Na weekend byliśmy w Pastorczyku - wszyscy czworo. Troje nadal tam jest, a ja przyjechałam do pracy. Miałam całkiem spory kawałek - 50 km. Wstałam jednak jak zawsze - o 5. Wyszykowałam się dość sprawnie i wyszłam z domu prosto w ciemnię rozjaśnioną księżycem (na wsi na odludziu świat wygląda zupełnie inaczej niż w mieście...). Co taki księżyc porabia na niebie o poranku w środku października? Ano zwiastuje przymrozek! Rozświetla posiwiałą trawę i pobielałe szyby w samochodach. Po raz pierwszy tegoż sezonu skrobałam więc dzisiaj w mojej poczciwej polówce szybki. Poszło dość łatwo, bo mrozek nie był potężny, ale dotarło do mnie, że niechybnie jesień wstępuje w swoją drugą fazę - tę gorszą... Zawsze będę już musiała mieć na uwadze poranne przymrozki i w związku z tym - opuszczanie mieszkania co najmniej 5 minut wcześniej, by nieco nagrzać samochodzik i przywrócić szybom transparentność. I pora wyciągnąć rękawiczki, kozaki, szaliki... Powoli chyba idzie na zimę, ale dnie są jeszcze piękne - chłodnawe, ale słoneczne i optymistyczne.
Po pracy wracam do Pastorczyka, zbieram towarzystwo, manele, walizki i torby i znowu przyjeżdżamy do Grajewa.
Czy ja kiedykolwiek skończę te podróże i wędrówki Grajewo - Pastorczyk i odwrotnie?
Pytanie było retoryczne :).
Bardzo dobrze wiem jak wyglądają noce i poranki przy blasku księżyca, bo mieszkam na wsi. I nie narzekam na widoki. Mogę sobie podziwiać i gwiazdy prawie każdej nocy...
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa na moim blogu:))
Beamoll - czyli w kwestii wiejskiej się rozumiemy ;-). Witam u mnie serdecznie :).
OdpowiedzUsuńW niedzielną noc niebo było piękne, taki widok rekompensuje mi poranne skrobanie szybek :)
OdpowiedzUsuńa na myśl o zimie aż mnie wzdryga, straszny zmarźluch jestem, nie lubie zimna, czapek, rękawiczek i całej tej zimowej otoczki :(
ale nie mamy co liczyć na lepszą aure już chyba, trzeba ubierać się ciepło i - byle do wiosny ;p
Ojj, Lilijko - wiosna to dopiero w kwietniu... Póki co - nie miejmy złudzeń he he. ZIMA . Ale i ona ma uroki. Przeżyjemy.
OdpowiedzUsuńtaaaak, zdecydowanie jesień zaczyna dawać się we znaki... głównie za sprawą temperatury. ja już dawno mam za sobą sezonowy debiut czapkowo-szalikowy... nawet kozaczkowy :) To skrobanie szyb-błeeee :-/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, znad kubka gorącej herbaty :)
Mysko - no niby ja też już wcześniej wywlokłam szale i kozaki, ale niebawem staną się niezbędne od świtu do nocy. Póki co najgorsze są poranki... Pozdrawiam i ja znad... netbooka ;-). Bez herbaty. Idę lulku...
OdpowiedzUsuńHej Amisha:-)
OdpowiedzUsuńJa nie lubię zimy, nawet bardzo nie lubię! Gwieździste noce są piękniejsze latem ;-) Noszę już od kilku dni gruby szalik i chyba powoli czas przerzucić się nas grubą kurtkę... Buuuu...
Ps. Dzięki Twojemu komentarzowi u mnie, weszłam do Ciebie i spędziłam na Twoim blogu jakąś ponad godzinę. W pracy! Starałam się przejrzeć całego bloga, dużo poczytałam i całkiem się wciągnęłam. ;-) Będę teraz częstym gościem i mam zamiar wszystko przeczytać. :-) Pozdrowionka!
Julito, ja Twój blog też odkryłam metodą po nitce do kłębka - ktoś, kogo czytam miał Twój blog w zakładce - zajrzałam, spodobało się i też będę do Ciebie zaglądać. I... też podczytuję w pracy, bo w domu nie zawsze mogę - absurdalnie brzmi, ale to prawda.
OdpowiedzUsuńWitam Cię więc serdecznie u mnie :)))).
cudownie! uwielbiam pierwsze przymrozki.. rześkość powietrza.. byle do 15 grudnia i znowu poczuję mrozek w nosku :)
OdpowiedzUsuńitooktheroadlesstravelledby - znaczy, że wybierasz się gdzieś w zimniejsze niż arabskie klimaty? Pl? Ja - choć wolę ciepło - lubię zimę zwłaszcza na początku - męczy tylko jak dłuuuuugo się ciągnie - np. do kwietnia ;-).
OdpowiedzUsuńCoz zimy u mnie nie bedzie...a lubie!
OdpowiedzUsuńI chcialoby sie czasami troche przymrozku i spadajacych lisci
Serdecznosci
Judith z Kamerunu