środa, 1 lutego 2012

DooKOŁA mrozu

Nie lubię pluchy i snieżno - błotnej ciapki, w której grzęzną buciki. Stąd, przywoływałam myślami zimę bardziej zdecydowaną niż ta dotychczasowa.

I przywołam, kurde mol!

Dziada Mroza z lodową kociubą i oddechem odmrażającym policzki! Ach - to moje wizjonerstwo! ;-)

Owszem, mróz jest wskazany – co by wybił zarazki, bakterie i wszelkie insekta. Co by nadał świeżości powietrzu, pozwolił powędrować słońcu po niebie i podniósł poziom serotoniny w człowieku. Ale mróz poniżej (czy powyżej?) 20 stopni na minusie to dość marna uciecha, niestety. 
 
Nie pozostaje mi jednak nic, jak tylko zaakceptować go takim jakim jest i nie narzekać głośno bynajmniej do chwili, w której wczesnym porankiem odmówi mi posłuszeństwa mój samochód. Póki co, nie odmówił i mam nadzieję, że tej zimy już nie odmówi. Bo skrobanie szyb – a u mnie zawsze są zamarznięte od zewnątrz i od wewnątrz - już mnie nie przeraża. Skrobię je sobie codziennie w spokoju duszy, bo przecież człowiek przyzwyczaja się do wszystkiego... Ostatnio też zakupiłam odmrażacz w spray a’la płyn do mycia okien. Działa dość szybko i skutecznie. Stąd też – problem szyb przestał być dla mnie problemem. Gorzej by było, gdyby auto rankiem zaprychało mi, jęknęło i wyzionęło ducha jeszcze przed wskrzeszeniem. Do roboty mam spod bloku około 3 km. Można iść – wiem, bo zdarzyło mi się iść do pracy pieszą (zajmuje to 30-40 minut). Ale to była piękna, ciepła wiosna i taki spacer z rana – sama przyjemność. Dreptać jednak w aurę jaka obecnie – brrr. Na samą myśl skostniały mi nogi i spurpurowiała twarz (a moja gęba jest niesamowicie wrażliwa na zimno i wiatr). Poza tym – jeśli nie odpali mi auto – na bank jestem baaaardzo spóźniona do pracy. Znaleźć zaś skoro świt jakiś transport zastępczy – ooo, to sztuka. Dzwonić po kolegów z pracy, iść na taxi? Transport miejski nie istnieje. 
 
Stąd też – mój samochód generalnie jest moim największym, rzeczowym przyjacielem - nawet jeśli powiesiłam już na nim kilka psów maści różnej... I nawet jeśli marzną mu szyby i muszę je co rano drapać i odmrażać, nawet jeśli od kilku dni coś w nim piszczy z przemrożenia a skostniały układ kierowniczy ledwo się kręci po uruchomieniu silnika – składam wyrazy szacunku i sympatii dla mojego pojazdu. Również za to, że w dobie szaleństwa cenowego na CPN-ach – moje cztery koła nie wysysają do cna dystrybutorów – tudzież mojego portfela. Nie jest wskazane przywiązywać się do rzeczy – ale ja widzę często w przedmiotach dusze i nie mogę - ot tak po prostu – traktować ich przedmiotowo.

I teraz ciekawe – czy wychwalony i nadęty z dumy mój... 21 letni (!!!) VW – nie zrobi mi jutro rano na złość. Bo mrozy nadają większe - a rzeczy - jako tzw. twory martwe – nawet jeśli nie traktuje się ich zbyt przedmiotowo – potrafią czasem wykazać... złośliwość ;-).

Wiem, wiem, posiadanie samochodu z rocznika „pomaturalnego” nie jest powodem do przechwałek i pochwałek – raczej faktem, jaki należałoby w dzisiejszych materialnych czasach ukrywać – ale co tam. Przyjdzie pora – zmienimy te cztery koła. Bo niby fortuna kołem się toczy – ale ja tam mam swoją własną teorię koła. Jeśli o fortunę chodzi ;-).

No, kochani, to życzę Wam zdrowych silników, mocnych drapaczek i... oby do wiosny!

22 komentarze:

  1. Amishko kochana, ja od listopada poznaję uroki garażowania auta i wsiadam do w miarę ciepłego samochodu, nie muszę szyb skrobać, wiem, że odpali (no chyba, ze coś innego rąbnie;) i jest fajnie. Tylko kilometr później nie nadążam z machaniem łapkami, żeby widzieć cokolwiek ;) Szyby mi szronieją od środka i nie nadążam ze skrobaniem :-/ jakiś kosmos :)
    Pozdrawiam razem ze swoim 16-letnim brumkiem :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Uroki zimy dla zmotoryzowanych Mysko ;-). Ja znam "cud" garażu bo w P. zawsze był i jest, ale tutaj w Grajewku - jestem typowym podblokowcem. Garaże - nawet jeśli są, to trza do nich uprawiać pielgrzymkę - więc wole nie ;-).

    Jedyne co zostaje to sobie radzić tak czy siak.

    Może pożenimy swoje autka, co? ;) ha ha.

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam w klubie aut doświadczonych :) przejściami różnymi (co by ich wiekowymi nie nazwać ;p). Podobnie mam Amishko jak Ty, że się przywiązuje, chociaż to "tylko" samochód :)

    Skrobię rano, skrobię, ale jak już siądę i się rozgrzeję...mmmmm nastawiam na 27 stopni i jadę. Jadę i żalem patrzę na stojących na przystankach ludzi :) nie dam rady jednak zabrać wszystkich, choćbym bagażnika użyła :)

    PS Mój VW w tym roku 15 będzie obchodził :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. VW ;-) Lilijko - mam słabość do tej marki - ale z pewnych względów mam do tego prawo. 15 lat to piękna rocznica. Jak objęłam w posiadanie moje VW też miało 15 lat. I służy mi po dziś dzień. Różnie, ale generalnie ok. Poza tym - to tylko rzecz. I ciężko mieć sentymenta do rzeczy. Ale ... co by nie pleść od rzeczy - milknę i czekam na mrozy minus 30. Bo nadchodzą :)))). Ale jazda! Oby.. tzn. oby jazda była. Moim VW ;).

      Usuń
  4. Dołączam do szacownego grona Miłośników Aut Własnych :) Moje maleństwo jest wprawdzie jeszcze młode, bo 2-letnie, ale je uwielbiam. Jeszcze nigdy mnie nie zawiodło, więc dbam o nie najlepiej jak potrafię. Nie uśmiecha mi się 11 km spacer do pracy o jakimkolwiek poranku ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kaeri... jak miło Cię TU widzieć... Aż się wzruszyłam... Ślę uściski - Tobie. A twojemu 2-letniemu - by Cię woził jak najlepiej - dokąd tylko zechcesz. Zawsze.

      Usuń
  5. A u nas tylko troszkę mrozu. Na szczęście zero ciapki i błotka :)

    Takie autka mają swój urok :) Wiem coś o tym :))

    Buziaki

    Ada

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aduś - tylko troszkę mrozu masz??? Jak to możliwe jak u mnie już szykuje się minus 30??

      Autka z wiekiem są jak ludzie - przeszli swoje i mają swoje prawa. Tylko.... czasem ludzie autek nie rozumieją ha ha ha ;). I to prawda - zwłaszcza jak mróz zabija auto i czyni człeka bezradnym o poranku....

      Usuń
  6. Ja mieszkając w tej komunie nie mam termometru, więc żyję w błogiej nieświadomości co do temperatury.
    Korzystam jedynie z tablic umieszczonych na mieście.
    Jeśli jutro starczy mi odwagi, żeby wyjść i tam dojść to sprawdzę i strzelę foto.
    Dziś nie doszłam. -15 o 13 spowodowało, że wybrałam krótszą drogę.
    Jedyne co mi się podoba w tej temperaturze to słońce.

    A co do zimy i motoryzacji. To pamiętam jak zimą musieliśmy zostawiać naszego malucha u takiej dalszej rodziny, która mieszka co prawda tylko 500m od nas, ale mają lepszy wyjazd z podwórka. Inaczej nie dałoby rady wyjechać, a mój tato musiał dojeżdżać do pracy, a mnie przy okazji podwoził do szkoły.
    I mam tez historię sprzed 10 lat jak to popsuł nam się włoski cud techniki w kooperacji z FSO bodajże czyt. Cinquecento i cała moja rodzinka szt. 4 marznęliśmy na jakimś zajeździe w okolicach Biłgoraja.
    A to nie były jeszcze czasy kiedy telefony komórkowe były popularne. Od tamtej pory żadnych dalekich wyjazdów w czasie śnieżyc :)
    Ja mam góry i doliny na podwórku a odśnieżanie to dopiero fitness.
    Klęłam nieraz na te zwały śniegu, które topniały do kwietnia, ale wolę już chyba trochę śniegu niż syberyjskie mrozy.
    Poza tym jak pomyślę o tym ilu bezdomnych i nie tylko jest narażonych na odmrożenia czy śmierć to mnie to przeraża.
    A i zwierząt większych i mniejszych też mi szkoda.
    Oby do wiosny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jak mi zimno to oglądam zdjęcia z Izraela albo jakiś filmik na youtube. Mi pomaga :)

      Usuń
    2. Jago - mi też bardzo żal bezdomnych oraz zwierząt.... :(. Ten mroź jest okropny, brrrr. Dzisiaj auto mi odpaliło, ale zanim je rozgrzałam i odmroziłam szyby - 20 minut! A i tak jechałam nieco po omacku i spóźniłam się do pracy 2 minuty. Dziś chyba ma być u nas apogeum mrozu... Chyba wolę zaspy, choć z zaspami też mam różne wspomnienia - jak nas zasypało czasem na Pastorczyku (a jest to odludzie - jak wiesz)- to siedzieliśmy odcięci od świata. Teraz co drugi dzień przyjeżdża samochód po mleko - więc musimy utrzymywać drogę, co nie jest łatwe bo to 3 km (kiedyś dawno temu przyjeżdżał po mleko tak zwany wozak a potem ojciec z sąsiadem sami wozili na przemian). Zima na odludziu to jednak nic fajnego - zwłaszcza jak nawali śniegu, bo z mrozem sobie radzimy - chociaż nasz stary dom był tak zimny, że ciepło było tylko obok kaflowego pieca a woda na parapecie zamarzała - ha ha. Teraz w nowym jest aż za gorąco - ja przywykłam do zimna i choć lubię ciepło - nie cierpię też w domu gorąca).

      Usuń
    3. Aha - Izrael - pomarzyć mogę ;-).

      Usuń
  7. Ty Asiu to nawet jak o mrozie napiszesz to miło się czyta.Też ciekawa jestem ile to stopni przyniesie nam ta noc na Podlasiu.Co do samochodu to mój całkiem świeży rocznikiem diesel francuz odmówił mi rano całkowicie posłuszeństwa.Dopiero podgrzewanie specjalną dmuchawą pomogło.Pozdrawiam ze swojego ciepłego domku.

    OdpowiedzUsuń
  8. Droga Amisho.

    Nigdy nie miałem problemu z "odpaleniem" samochodu. Częstym "zimowym" obrazkiem jest maltretowanie akumulatora w aucie do granic wytrzymałości. Towarzyszą temu słowa z tzw. "szewskiego repertuału". Ja takich problemów nie mam. Poza tym, częste stłuczki, poslizgi, utknięcia w zaspach - to utrapienia kierowców. Powtarzam kolejny raz - JA NIE MAM TAKICH PROBLEMÓW. A dlaczego? Nie posiadam auta.

    Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie i CIEPŁO :)

    ez[o]

    Jest ósma rano. W Wałbrzychu na termometrze -15,3, a w mieszkaniu +23.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Drogi Ezo - ja bez samochodu miałabym ciężki żywot - daleko do pracy a nie ma komunikacji miejskiej, do rodziców na wieś - 50 km i zero innego transportu, dzieci etc... owszem jakoś bym żyła, ale jednak auto to moje takie niezbędne narzędzie życia. Na szczęście - na razie mi pali mimo sążnistego zimna ( u nas rano było -25). Wałbrzych to tak ode mnie na krzyż - drugi koniec Polski. Nigdy tam nie byłam. Ale byłam we Wrocławiu - to chyba bliżej ciebie ;-). Pozdrawiam ciepło z mroźnej krainy - aczkolwiek w biurze mam cieplutko.

      Usuń
    2. Droga Amisho.

      Kiedy byłem "czynny zawodowo" do pracy jeździłem komunikacją miejską - autobusami. Teraz, podobnie jak Ty, miałbym problemy z dotarciem do "firmy". Zapraszam do Wałbrzycha, który jest położony 80 kilometrów za Wrocławiem, w kierunku Jeleniej Góry. Okolice piękne - góry, które właśnie teraz wyglądają niezwykle malowniczo.

      Pozdrawiam serdecznie i życzę Ci nowego, pieknego, pachnącego świeżym lakierem autka. :)

      ez[o]

      Usuń
    3. Ezo - dziękuję bardzo za życzenia tego nowego autka :). Zasadniczo już dość dawno mogłabym je kupić, ale wiesz - sentymentalna jestem ha ha.

      Wałbrzych zaś - o ile będę kiedyś w Twoich okolicach - chętnie odwiedzę!

      Usuń
  9. Ago - a dziękuję Ci bardzo za dobre słowo :). Czasem jak mnie natchnie to potrafię nachlastać 3 tomy o niczym ;-). Tym bardziej mi miło, że jeszcze to ktoś czyta i ma o tym dobre zdanie :))).

    No a mrozy mamy tutaj u nas na tym Podlasiu rzeczywiście "piękne". Jak wyżej napisałam - moje stare autko dziś też odpaliło (ale ciężko mu było) - tylko odmrażałam je dłuuugo. Ale to benzyniak - diesle - jak Twój - zwykle właśnie gorzej reagują na mróz.. Pozdrawiam teraz z ciepłego biura!

    OdpowiedzUsuń
  10. Amishko, właśnie że 21-letni samochód jest powodem do dumy. W końcu jeszcze jeździ i Ci służy! To też znaczy, że dobrze o niego dbasz!;-)

    Ja też przywiązuję się do samochodów. My mamy Renault Lagunę I bardzo ją lubię.. Ma już 11 lat i Tygrys chce ją w tym roku zmieniać, ale ja już się tak przywiązałam... ;-)

    Oby kochana Twój służył Ci dobrze jeszcze przez długi czas! ;-)

    OdpowiedzUsuń
  11. Julito - mój 21 letni - za takie miły komentarz jest Ci dozgonnie wdzięczny :))). Naprawdę sprawuje mi się dobrze i pali w te mroziska za 1-wszym razem. To mój własny pierwszy samochód (wcześniej jeździłam rodzicielskim, braci etc)i naprawdę przywykłam do niego jak do psa. Nawet jeśli mnie stać na lepszy - nie mam sumienia. No cóż... sentymentalna jestem. Ale przyjdzie ten czas... My baby często tak mamy. Ale to dobrze. Choć niekoniecznie dla producentów aut ha ha ;-).

    OdpowiedzUsuń
  12. Trzymaj się cieplutko i życzę Ci, aby autko nigdy nie nawaliło tej zimy!
    p.s. ja powoli mam trudności z wyobrażeniem sobie, jak to jest, kiedy za oknem -20...

    OdpowiedzUsuń
  13. Amishko- właśnie dzisiaj pisałam podobny post mroźno-motoryzacyjny :)
    I też się pochwaliłam że mój gracik (15-letni) odpala za pierwszym razem,a męża dużo nowsze auto niekoniecznie za pierwszym..ale on ma diesel,a ja benzyne. Też jestem przywiązana do mojego autka,wygody w nim żadne,ale jest niezawodne i mało pali, co w obecnych czasach jest skarbem. Niby przymierzam się do kupna nowego,ale nie mam serca rozstać się z obecnym autem,i chyba po prostu dam je bratu,posłuży mu jeszcze długo no i zostanie w rodzinie :)
    A dlatego stare jest dobre,bo kiedyś sie robiło porządne samochody,telewizory,komórki,pralki, lodówki etc.a nie to co teraz,produkują sprzęt na 2-3 lata tylko.

    OdpowiedzUsuń

Dobre słowo zawsze mile widziane :-).