środa, 8 września 2010

W skrócie

1. Aleksander ma się zdecydowanie lepiej.

2. Ja dzisiaj mam się też lepiej, aczkolwiek męczy mnie katar i uczucie rozbicia. Wczoraj po pracy byłam zaś zdechła jak pod płotem kot. Położyłam się na kanapie ze szklanką herbaty i nakryłam kocem. Łyknęłam też apap i rutinoscorbin. Ciężkie jest chorobliwe leżenie kiedy obok grasuje, 2,5 latek... Co jednak najważniejsze i co rozczuliło mnie niezmiernie  - owy 2,5 latek wykazywał niezwykłe gesty opieki nad niedomagająca matką. Poprawiał mi kocyk, przykładał łapkę do czoła, pogłaskiwał po włosach i mówił czule "śpij, śpij Asia". Mało istotne, że potem zeskakiwał na mnie ze stolika i rzucał sobie dookoła zabawkami wydając przy tym niedelikatne dla wrażliwego ucha odgłosy... Kochane stworzenie. Cieszy mnie, że póki co jest czułe i umie właściwie zareagować na zaistniałą sytuację. 

3. W lasach jest wysyp grzybów. Pogoda dziś piękna. Po pracy, pomimo nadal średniego samopoczucia, zamierzam zapakować Ola do samochodu i wyskoczyć do lasu. Nie liczę na kosze grzybów, choć właśnie w takich ilościach ludzie je teraz zbierają. Mam ochotę powentylować płuca leśnym aromatem, posłuchać leśnych odgłosów, podreptać po mchu i trzaskających gałązkach i grzybków znaleźć tyle, co by nam wystarczyło na zupę lub sos. Zresztą, w towarzystwie Aleksandra nie da się raczej długo skoncentrować na zbieractwie. Wypad ma być czysto relaksujący. Wielkie szczęście, że wystarczy nam wyjechać za granice Grajewa by mieć las u stóp. 

4. Mohi pisze, że założył internet w domu w Kalkucie, nadal udoskonala stary garaż zaadoptowany na studio fotograficzne, że wszyscy w domu zdrowi, bardzo podobał im się album ze zdjęciami jaki im przesłałam, Mona ma urodzić w październiku, pogoda jest zmienna i tak w ogóle wszystko na razie gra. Dodał też, że wyjazd z niemal krystalicznie czystego regionu grajewskiego i wjazd do kilkumilionowej Kalkuty zaowocował u niego bólami głowy i zatkaniem nosa zanieczyszczonym spalinami i kurzem powietrzem. Taki urok tej metropolii. Mimo wszystko, już nie mogę doczekać się dnia, w którym osobiście będę się "dusić" tymi spalinami.

5. Moje plany i rozmysły nad przeprowadzką do większego miasta, stawiam na razie do ciemnego kąta. Wszelkie za i przeciw równoważą mi się coraz bardziej, z tym że przeciw zaczyna do mnie pukać głośniej. Nie jest trudno rzucić wszystko jednego dnia. Ale jakże trudno zacząć to wszystko od początku  nazajutrz... Jednak w tej kwestii nic jeszcze nie jest pewne.

3 komentarze:

  1. Ad. 1 i 2 - mam nadzieje, ze oboje macie sie juz dobrze:)

    Ad. 4 - widze, ze Mohi pelen zapalu zabral sie do roboty! Trzymam kciuki za powodzenie jego planow!! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. dbaj o siebie Amisho!!!!!!!!!!! dobrze, ze masz takiego 'czulego pielegniarza przy sobie :)

    OdpowiedzUsuń

Dobre słowo zawsze mile widziane :-).