Siedzę w pracy i potwornie siedzieć mi się tu nie chce. Napoiłam się kawą, pochłonęłam obwarzanka z ciasta ptysiowego sowicie oblepionego lukrem, patrzę na dymiące za oknem kominy "fabryki drewna" i żółte budynki sąsiedniej firemki... Słońca nie ma, szosy mokre, na poboczach kałuże, samochody brudne, drzewa smutne, ptaki pokulone, ludzie odziani na czarno i na szaro. Czegoś mi brak albo czegoś mam zanadto... Czego? Brak mi chyba energii a naddatek mam melancholii. Na szczęście powoli opuszcza mnie chociaż katar i Bogu za to dzięki bo osłabił mnie niemiłosiernie. Prychanina, kichacizna, chusteczki "konsumowane" paczka za paczką, szczypanie oczu, migotanie w głowie... Niemiłe uczucia. Powinnam siedzieć gdzieś na zapiecku, ogrzewać gnaty i głaskać brzuszek.
Tymczasem codziennie niestrudzenie wstaję o 5.30, biorę prysznic, suszę włosy, odziewam się, robię sobie kanapki, budzę Olusia, ubieram go, pakuję, wychodzimy na siąpiący teraz zwykle świat, czasem zalatujemy do sklepu po słodkie bułki i jedziemy. Olo już wie, że "mama jedzie do placy zalabiać na tlaktolki dla Olusia a Oluś jedzie do "dziadka" Władka".
Właśnie: Dziadek Władek:
Dziadek Władek jest nieopisany. Olu zawsze wysiada z samochodu wprost w jego ręce z powitaniem - o, jest mój piękny, jest mój kochany - i robi mi pa-pa z uśmiechem na buzi. Nawet rodzony dziadek Olusia - czyli mój tata - nie ma tak wspaniałego podejścia do małego jak ów dziadek Władek. Jestem pod wielkim wrażeniem. Bo jakiż to obcy starszy Pan zechciałby z taką miłością i wręcz pasję zajmować się cudzym smykiem? Wcześniej Olkiem zajmowała się 20 letnia córka Dziadka, potem jego żona - czyli w sumie od początku wszyscy, bo zabierali go do swego domu. Teraz córka i żona wyjechały do Gdańska (córka studiuje i ma maleńkie dziecko, z którym siedzi właśnie jaj mama a żona dziadka - ojej, namieszałam ale chyba wsio jasne). Dziadek sam zaoferował się, że nadal będzie opiekował się Olkiem - o ile się zgodzę. Jasne, że się zgodziłam! Olek już zna i osobę i dom i jest naprawdę dopatrzony - nigdy, przenigdy nie zsikał się, nigdy nie wraca do domu brudny ani uchlapany czy pomazany (AMAZING! bo kurde, nawet w domu bywa bardziej umorusany), Dziadek zdaje mi relację co Olek zjadł - ile zupki, ile drugiego (Dziadek sam gotuje obiady), co robili cały dzień, gdzie byli, czy i ile Olio spał itp. Często zabiera go do swego syna, który ma chłopczyka w wieku Olka. Chłopcy podobno bardzo fajnie razem się bawią. Jak jest ciepło to chodzą na spacery, jeżdżą do rodziny na wieś. Czasami Oluś wręcz nie chce wracać ze mną do domu. Przytula się do Dziadka, Dziadek mówi, że Olka kocha... Normalnie cud, miód. Czy miałam powody szukać innej opieki dla małego? Nie. I nie sądzę bym lepszą znalazła. Dlatego, kiedy ludzie pytają mnie ile płacę i od razu cmokają lub dziwią się, że tak dużo jak na nasze warunki i na nasze miasteczko - odpowiadam spokojnie, że przecież płacę na własne dziecko i płacę tyle, bo tak chcę, bo jestem szczęśliwa i wdzięczna tym ludziom. Znalazłam ich (a raczej oni mnie) poprzez zwykłe ogłoszenie w internecie w kwietniu 2009, przed pierwszym, długim wyjazdem Mohiego do Indii, kiedy Olu miał ledwo ponad rok. Opiekowali się małym te 6 miesięcy i od razu podpadli mi do gustu. Najpierw przychodziła do Olka właśnie Kasia, potem jakiś czas jej mama. Nigdy żadna nie spóźniła się ni minutki (jak napisałam wyżej, muszę dotrzeć na 7 do pracy), czekały aż maluch wstanie, karmiły go, bawiły się z nim a potem zabierały wózkiem do siebie. Około 15 już czekały na mnie pod blokiem. Mały zawsze szczęśliwy i uśmiechnięty. Nie żałuję pieniędzy na TAKI właśnie cel. Spokojnie odmawiam sobie czegoś zbędnego a odwdzięczam się tym ludziom za spokój jaki mam z uwagi na dziecko w dobrych rękach i za wieczne zadowolenie tego dziecka. Różności można nasłuchać się o opiekunkach - stąd 100 zł w tę czy wew tę, nie gra dla mnie roli. Trzeba mieć jakieś priorytety w życiu, nieprawdaż? Stąd denerwują mnie niemiłosiernie komentarze co do tego, ile płacę (a mówię to wprost). Co dziwne - komentarze z tonem lekkiej wręcz bulwersacji i niedowierzania pochodziły zawsze od osób, którym na kasie, że tak powiem nie zbywa. Podczas gdy ja, póki co, utrzymuję nas zupełnie sama ze swojej średniej pensji i jeżdżę starym autem wymagającym co rusz naprawy a przy tym nigdy nie skomlę i nie narzekam na swój finansowy los - słynne komentatorki mają zajebiaszcze fury, nie liczą się z groszem a na dziecięce zabawki, ciuchy i fanaberie wydają krocie bez mrugnięcia okiem (wiem to pierwszej ręki). Jednak bez wahania i wstydu żalą się, że ich opiekunka poprosiła o 50 zł podwyżki a ich nie stać na takie wydatki na opiekę. Normalnie krew mnie zalewa! ZALEWA FALĄ ZŁOŚCI, NIEZROZUMIENIA I SWOISTEJ NIECHĘCI DO TAKICH OSÓB.
Nie napisałam tego w ramach ukazania siebie w jakimś lepszym świetle - ja po prostu jestem taka jaka jestem i tak myślę, takie mam do tego podejście. I dobrze się z tym czuję.
Masz calkowita racje Asiu ja tez zapewne bym chciala sie odwdzieczyc i na bank dawalabym extra pieniadze tym bardziej tak jak piszesz dziadzio i ugotuje domowy obiad i znasz cale sprawozdanie z dnia no i przede wszytkim Olus zadolony PRICELESS :))) az sama bym chciala takiego dziadka Wladzia do moich szkrabow a szczegolnie do najmlodszej :))
OdpowiedzUsuńNo Elu i to nie taki jakiś tam dziadek o lasce a człowiek tuż po 60-ce, raźny i energiczny. Naprawdę extra. Oczywiście moja zapłata to nie są wykwintne kokosy z nieba (bo sama ich nie mam) ale porównywalnie z innymi TUTAJ właśnie takie solidne. Fajnie, że się ze mną zgadzasz :-).
OdpowiedzUsuńja chociaz dzieciatka nie mam rowniez sie zgadzam!! czytajac o dziadzku Władziu az mi sie łezka w oku zakrecila na wspomnienie mojego Dziadka!! bo mna sie opiekowal dziadek Stasio, tata mamy:) i byl taki wlasnie jak tu opisywany Władzio! :) niestety babci nie pamietam, ale z opowiesci wnioskuje, ze złotą kobietką była:)dziecinstwa bez Dziadka jakos nie moge sobie wyobrazic, zawsze byl ze mna!!!
OdpowiedzUsuńa za opiekę i to taką, warto zapłacić cenę jaka się slusznie Władziowi należy!! w końcu cenisz sobie go bardzo! Dziadzia pomoga rowniez w wychowaniu i w pewnien sposob ksztaltuje Olusia, jest dla niego wanżną postacią dnia codziennego:)
Warto, warto Luiza, zwłaszcza, że naprawdę ten dziadek jest bardziej przywiązany i opiekuńczy do Olka niż mój własny ojciec. Nie wspomnę o dziadku indyjskim, którego nawet nie znamy. Ja znałam tylko 1 swego dziadka i był dobry ale nie aż taki jak Ty opisujesz swego. Natomiast te dziwne komenty pochodziły od osób, które na nasze warunki naprawdę są bardzo dobrze sytuowane. Było też pytanie? No i po co Ty się na tyle zgodziłaś Aśka? Moja odpowiedz zgodnie z prawdą, że to ja ustaliłam płatność a oni czyli Ci opiekunowie, nigdy na ten temat się nie wypowiadali. Wręcz przeciwnie - czasem słyszałam, że może za dużo im daję. Ale jestem konsekwentna. No i nawet jak już nie będą z Olkiem siedzieć non stop - zawsze mogę go do nich podrzucić. Robiliśmy tak z Mohim przy okazji wypadów do Białego rok temu jak mieliśmy urzędowe sprawy. I nigdy dziadkowie grosza nie chcieli za siedzenie z Olem.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się Twój tok rozumowania:) Nigdy nie opiekowałam się cudzym dzieckiem, ani nie dawałam pod opiekę swojego( a mam teraz czwarte), ale uważam,że tak po prostu trzeba.I właśnie dziwią reakcje ludzi, których stać!Co dal nich najważniejsze?
OdpowiedzUsuń